Wolność słowa jaką się cieszymy (oby nigdy nie została ograniczona) daje wszystkim możliwość wypowiadania się na dowolne tematy. Niestety często zabierają głos osoby, które kompletnie nie orientują się w poruszanej materii. Zatem ja nigdy nie będę tutaj pisał o astronomii, mechanice, ruchu drogowym i wielu innych zagadnieniach, bo zwyczajnie nie mam kompetencji w tym zakresie.
Dlaczego zabieram głos w temacie rolnictwa, tak przecież odległym od tego co robię (nauczyciel historii) i czym się pasjonuję? Otóż wywodzę się z rodziny rolniczej, skończyłem Technikum Rolnicze i miałem objąć gospodarstwo po rodzicach. Tak się jednak złożyło, iż w tej szkole zawróciła mi w głowie moja historyczka i obrałem inną drogę.
Dzisiaj nie żałuję tego kroku, mimo wielu mankamentów zawodu nauczyciela. Obserwuję jednak z jakim trudnościami i przeciwnościami muszą zmagać się rolnicy. Ze względu na obszerność zagadnienia swoją wypowiedź podzieliłem na dwie części. Pierwsza jest krótkim rysem historycznym sytuacji rolników po wojnie. W drugiej (za tydzień) spróbuję odnieść się do aktualnej polityki rolnej państwa.
Po dojściu do władzy komunistów rozpoczęła się walka z rolnictwem indywidualnym. Szczególnie grupa właścicieli większych gospodarstw (jak na tamte czasy) była traktowana jako element obcy klasowo, podejrzany i nazywany kułactwem. Obowiązkowe dostawy były formą walki z rolnikami.
W powojennej historii tylko dekada Gierka (1970-1980) była dla rolników korzystna. Nie było problemu ze zbytem płodów rolnych i to za przyzwoitą, jak na tamte czasy, cenę. Były nisko oprocentowane kredyty, które pozwoliły unowocześnić gospodarstwa, nawet te mniejsze.
Po upadku komunizmu i transformacji politycznej i gospodarczej rolnicy stali się pariasami. Polska wieś była wówczas rozdrobniona i małe gospodarstwa nie wytrzymywały wymogów gospodarki rynkowej. Zmieniała się struktura własności ziemi. Zanikały małe kilkuhektarowe gospodarstwa, powstawały zaś gospodarstwa wielkotowarowe. Ten proces, jak najbardziej zrozumiały z ekonomicznego punktu widzenia, dla wielu rolników stał się dramatem, gdyż musieli pozbyć się ziemi, uprawianej w rodzinie od pokoleń.
Nawet współrządy Polskiego Stronnictwa Ludowego, mieniącego się obrońcą polskiej wsi, niewiele tutaj zmieniły. Stąd rozczarowanie rolników i poszukiwanie innej siły politycznej, mogącej im pomóc.
c.d.n
Marian Mikołajczak

